[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za kierownicą siedziała Agnes, która grałarolę bezradnej starszej pani.Poprosiła mnie o pomoc, a kiedypodszedłem bliżej, poczciwy kuzynek Bob zrobił mi zastrzyk w udo,po czym wepchnął na tylne siedzenie.Kiedy oprzytomniałem, byłemjuż tutaj.Wziął kilka głębokich oddechów.Był wściekły, że nawet takniewyczerpująca czynność jak siedzenie i mówienie sprawia mu tylekłopotów.- Nie wolisz się położyć? - spytała Maisy, kładąc dłonie na jegoramionach.- Już mi bokiem wyłazi leżenie.105Anulaouslaandcs - Dobrze.Jak chcesz.Napotkał jej oczy.- Przepraszam - powiedział, gładząc ją lekko po policzku.-Jesteś moim wybawieniem.Moim aniołem.Nie powinienem na ciebiewarczeć.- Jesteś sfrustrowany.- I to jak! Ale mniejsza z tym.Jak twoja rana? Skrzywiła się.- W porządku.Słuchaj, Smithowie biorą cię za Jake'a.Tytwierdzisz, że Jake to twój brat.- Owszem.Jesteśmy tak podobni, że ludzie, którzy nas nie znają,ciągle się mylą.Biorą jednego za drugiego.- Właśnie tego nie rozumiem.- Na jej czole pojawiła sięzmarszczka.- Mówiłeś, że Jake jest adoptowany.- Owszem.I dziwnym zbiegiem okoliczności wyglądamy jakblizniacy.Zresztą może dlatego moi starzy go zaadoptowali? Miałdwanaście lat, kiedy trafił do naszej rodziny.Jego rodzice zginęli wwypadku samochodowym; biedak przeżył taki szok, że zapomniałwszystko, co się wcześniej działo.Najbardziej cierpiał z tego powodu,że nie pamiętał własnych rodziców.Strasznie mu współczułem.Zmrużyła oczy.- Poczekaj, poczekaj.- Co takiego?- Myślą, że jesteś Jakiem.Upierają się, że straciłeś pamięć.Zach, może im chodzi o coś, co wydarzyło się w życiu Jake'a, kiedybył dzieckiem?106Anulaouslaandcs Przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad tym, po czym pokręciłgłową.- Nie sądzę.Poza najbliższą rodziną nikt nie wie o jego amnezji.Nawet nie jestem pewien, czy mówił Tarze.Swojej narzeczonej -wyjaśnił, widząc zdziwione spojrzenie Maisy.- Raczej podejrzewam,że to musi mieć coś wspólnego z kradzieżą w Banku Zwiatowym.Poproszono Jake'a o pomoc w rozwikłaniu sprawy.- Tak, wiem.Tuż przed wyjazdem z domu wpadł mi w oczytytuł artykułu w gazecie.%7łe FBI zwróciło się o pomoc do Jake'aIngrama.Gazetę przywiozłam z sobą, ale kiedy zaczęłam jej szukać,okazało się, że znikła.Zach uniósł brwi.- Myślisz, że Bob ją zabrał? %7łe grzebał w twoich rzeczach?- Albo on, albo jakiś duch.Zach westchnął głośno i zwiesił głowę.Lubił towarzystwo tejkobiety, wolał być z nią niż sam, ale nie chciał jej narażać naniebezpieczeństwo.Oczywiście miło by było, gdyby to on mógł jąuratować, ale skoro to nie wchodzi w grę, powinna ratować się sama.- Posłuchaj, Maisy.Nie ma powodu, żebyś tu dłużej tkwiła.Postaraj się stąd wydostać.Potem zawiadom policję, gdzie jestem.- Przecież natychmiast by cię przewiezli w inne miejsce.- Ale przynajmniej tobie by nic nie groziło.- Nie, Zach.Nie zostawię cię samego, nie próbuj mnienamawiać.A zresztą nawet gdybym chciała wyjechać, to i tak bym niemogła.Po pierwsze, bestia za drzwiami z miejsca by mnie107Anulaouslaandcs rozszarpała, a po drugie, czy nie mówiłeś, że Bob majstrował przymoim samochodzie?- Owszem, mówiłem.Leżał pod nim, najpierw pod bagażnikiem,potem z przodu pod maską.Byłem dość zamroczony, ale wydawałomi się, że coś doczepia, tuż przy zbiorniku na benzynę.Przeszył ją dreszcz.Potarła dłońmi ramiona.Zach wyjrzał przezokno.- Mogłabyś pożyczyć jego pikapa.- Nie bardzo.Nie rozstaje się z kluczykami.- Wcale mi się to nie podoba.- Na moment zamilkł.- Przezemnie znalazłaś się w niebezpieczeństwie.A ponieważ ciągle podająmi środki odurzające, nie mógłbym ci pomóc, nawet gdybym.Boże,kiedy zobaczyłem, jak to psisko cię atakuje.- Przestań.To nie jest twoja wina.A jeśli bestia znów mniezaatakuje, tym razem na pewno zdołasz przyjść mi na ratunek.%7ładnych środków odurzających nie musisz się już obawiać.- Jak to? - zdziwił się.- Mówiłam ci, że odkryłam tajny schowek Boba? Jedną zestrzykawek opróżniłam wszystkie ampułki, a następnie napełniłam jeroztworem fizjologicznym.Sama go sporządziłam, więc na pewno cinie zaszkodzi.Potem wszystko starannie odłożyłam na miejsce.Jestem przekonana, że Bob nie zauważy różnicy.- Czyli kiedy przyjdzie w nocy i znów wbije mi igłę w żyłę.- Masz reagować tak jak zawsze, zacząć jęczeć, mamrotać.Musisz dobrze odegrać swoją rolę, Zach.Nic nam nie będzie groziło,108Anulaouslaandcs póki ty będziesz  odurzony", a ja będę udawać, że wierzę w bajeczkęo sekcie.Powoli odzyskasz siły.- A kiedy odzyskam? Co wtedy? - spytał.- Nie wiem, tak daleko jeszcze nie wybiegam naprzód.- Jejspojrzenie było niczym najczulsza pieszczota.- Wiem tylko jedno:bez ciebie się stąd nie ruszę.Albo uciekniemy razem, albo zostaniemytu oboje.Wyciągnąwszy dłoń, pogładził Maisy po włosach.- Jesteś niezwykłą kobietą, pani doktor.Czy już ktoś ci tomówił?Uśmiechnęła się łagodnie.- Tak, mój mąż.Stale mi to powtarzał.Ręka na włosach znieruchomiała, a po chwili się cofnęła.- Przepraszam, nie wiedziałem, że.- Zmarł trzy lata temu.Zrobiło mu się żal kobiety, a jednocześnie poczuł wstyd: cieszyłsię, że Maisy nie ma męża.- Jakim był człowiekiem? - spytał.Pytanie zadane było impulsywnie, ale naprawdę bardzo chciałpoznać odpowiedz.- Był intelektualistą.Psychiatrą, jak ja, choć zajmował siędziedziną bardziej konserwatywną.Leczył pacjentów z zaburzeniamiemocjonalnymi.- A ty nie?109Anulaouslaandcs - Nie.Ja się specjalizuję w hipnozie, w utracie pamięci, wprzeprogramowaniu umysłu, czyli niweczeniu szkód powstałych naskutek indoktrynacji.Zaczęła porządkować rzeczy na stoliku nocnym.Obserwując ją,Zach miał wrażenie, że czuje się skrępowana, opowiadając o sobie.Kusy mokry szlafrok najwyrazniej jej nie przeszkadzał;przypuszczalnie nawet nie pamiętała - w przeciwieństwie do Zacha -że jest pod nim całkiem goła.- Co mu się stało? Jak zginął? Zastygła bez ruchu.- Nie chcę.wolałabym o tym nie mówić.- Nawet ze mną?Obróciła się wolno i popatrzyła mu w oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •