[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co pani tutaj robi? Jak pani weszła do mojego domu?Spojrzeniem odnalazł Molly, na wpół schowaną za mną.- Molly? To ty wpuściłaś tę osobę?- Elena może nam pomóc.- Pomóc w czym? - zapytał, udając, że nic się nie stało, choć przecież stałamprzed nim z nagraniem porwania Erin w ręce.- Nie potrzebujemy niczyjej po-mocy.- Myśli pan, że sam sobie da z tym radę? - zapytałam, rzucając kasetę nabiurko.- Myślę, że powinna pani w tej chwili opuścić mój dom.Albo wezwę policję.160 - Ta grozba na mnie nie działa.Myślałam, że pojął to pan dzisiejszego ranka.Zciągnął usta w ciasny ryjek i popatrzył na mnie spod zmrużonych powiek.- Elena była kiedyś oficerem śledczym w biurze szeryfa - powiedziała Molly,wychodząc z ukrycia.- Wie wszystko o ludziach, z którymi pracowała Erin, i.- Molly, do łóżka - sucho rozkazał Bruce.- Tobą zajmę się jutro, moja panno.Podsłuchiwanie rozmowy rodziców, wchodzenie do mojego gabinetu bez we-zwania, przyprowadzenie tej osoby do mojego domu.Masz wiele do wyjaśnie-nia.Molly, z podniesioną głową, posłała Bruce owi długie spojrzenie.- Ty również - powiedziała, po czym obróciła się na pięcie i wyszła z pokoju zgodnością królowej.Seabright zamknął drzwi.- Skąd Molly wiedziała, jak się z panią skontaktować?- Może pan wierzyć lub nie, ale ludzie mieszkający w pańskim domu potrafiążyć i myśleć samodzielnie.Czasem pozwalają sobie na niezależne decyzje, nieprosząc pana o pozwolenie.Choć jestem przekonana, że pan teraz, kiedy już otym wie, położy kres tej niesubordynacji.- Jak pani śmie krytykować sposób, w jaki prowadzę swój dom? Nic pani niewie o mojej rodzinie.- O! Wiem o niej wszystko - odpowiedziałam, słysząc gorycz we własnymgłosie.- Jest pan półbogiem, a śmiertelnicy krążą wokół pana jak planety wokółsłońca.- Jakim prawem mówi pani do mnie w ten sposób? - zapytał, podchodzącbliżej, starając się zmusić mnie do wycofania, dosłownie i w przenośni.Nawetnie drgnęłam.- To nie ja powinnam się tłumaczyć, panie Seabright.Pańska pasierbica zo-stała porwana, a Molly jest jedyną osobą, która troszczy się o to, by zobaczyćjeszcze Erin żywą.Co pan na to powie?- Nie muszę pani nic mówić.Nic z tego, co się tutaj dzieje, nie jest panisprawą.- Tak się składa, że zdecydowałam się zrobić z tego moją sprawę.Kiedy,gdzie i jak dotarła tu ta kaseta?161 - Nie muszę odpowiadać na pani pytania - minął mnie lekceważąco, pod-szedł do otwartej szafki na telewizor i zamknął ją.- Wolałby pan odpowiedzieć na pytania kogoś z biura szeryfa? -zapytałam.- Powiedzieli  żadnej policji - przypomniał mi, przesuwając książki na półceo dwa milimetry.- Chce pani wziąć na siebie odpowiedzialność za śmierćdziewczyny?- Nie.A pan?- Oczywiście, że nie - ustawił grzbiety paru książek w idealnym pionie, a jegooczy przesunęły się po pokoju w poszukiwaniu kolejnych elementów królestwa,których porządek ktoś śmiał naruszyć.Wyglądał na zdenerwowanego.- Ale jeśli Erin po prostu nigdy by nie wróciła, raczej nie przywdziałby panżałobnych szat?- Cóż za ohydna uwaga.- Tak, cóż.Przestał porządkować i przywołał na twarz wyraz urażonej cnoty.- Za jakiego człowieka mnie pani uważa?- Nie sądzę, żeby chciał pan usłyszeć odpowiedz.Kiedy otrzymał pan tę ta-śmę, panie Seabright? Erin nie dała znaku życia od prawie tygodnia.Porywaczena ogół żądają pieniędzy natychmiast.Na tym to właśnie polega.Im dłużejprzetrzymują ofiarę, tym bardziej prawdopodobne, że coś pójdzie nie tak.- Taśma przyszła dopiero co - powiedział, ale nie patrzył mi w oczy.Mogłamsię założyć, że trzymał ją tu już od paru dni.- I porywacze nie dzwonili?- Nie.- Jak dostarczono przesyłkę?- Razem z pocztą.- Do domu czy do pańskiego biura?- Do domu.- Zaadresowaną do pana czy do żony?- Ja.nie pamiętam.Czyli do Krystal.A on nie przekazał jej paczki.Pewnie zawsze przeglądał jejpocztę, wścibski kutas.A kiedy już zobaczyła kasetę, on wysłał ją do łóżka, asam pojechał na przejażdżkę.162 - Chciałabym zobaczyć kopertę - powiedziałam.- Wyrzuciłem ją.- Powinna zatem być w pańskim kuble.Poszukajmy jej.Mogą być na niejodciski palców, pieczątka poczty może wiele nam powiedzieć.- Nie mam jej.- Jak to nie ma pan? Przecież śmieci wywożono wczoraj.Jeśli kaseta dotarładzisiaj.Nie potrafił na to odpowiedzieć, skurwiel jeden.Westchnęłam z obrzydze-niem i próbowałam dalej.- Dzwonili do pana?- Nie.- Jeśli pan kłamie, Seabright, niech Bóg ma pana w opiece.Jego twarz po-czerwieniała.- Jak pani śmie nazywać mnie kłamcą?!- Przecież nim jesteś.Obydwoje odwróciliśmy się do drzwi, skąd dobiegi nas głos Krystal.Wyglą-dała jak starzejąca się, naćpana dziwka: twarz blada i mizerna, wokół oczu roz-mazany tusz.Sprane włosy sterczały jak peruka klauna.Miała na sobie krótki,różowy szlafroczek obszyty kępkami piór wokół dekoltu i mankietów, pasującydo klapek na wysokim obcasie.- Jesteś kłamcą - powtórzyła, wpatrując się w męża szklistymi oczami.- A ty jesteś pijana - oskarżycielskim tonem powiedział Bruce.- Chyba tak.Inaczej przecież nie odezwałabym się bez pozwolenia.Obserwowałam Seabrighta.Był wściekły, aż trząsł się ze złości.Nie wiem, comógłby zrobić, gdyby mnie tu nie było.Ale z drugiej strony, gdyby nie mojaobecność, Krystal nie odważyłaby się czegokolwiek powiedzieć.Zwróciłam siędo niej; z bliska zobaczyłam rozszerzone zrenice i rozmazaną szminkę:- Pani Seabright, kiedy po raz pierwszy zobaczyła pani kasetę?- Zobaczyłam pudełko.Miało moje imię wypisane na grzbiecie.Nie wiedzia-łam, czemu Bruce mi go nie dał.Myślałam, że to coś, co zamówiłam pocztą.- Krystal.- Bruce przeszył ją wzrokiem.- Jaki to był dzień?Jej usta zadrżały.163 - Zroda.Dwa dni temu.- Nie widziałem potrzeby, żeby cię tym martwić - powiedział Seabright.-Sama zobacz, co się teraz z tobą dzieje.- Znalazłam ją dzisiaj - zwróciła się do mnie.- Moja córka została porwana.Bruce nie uważał za stosowne mi o tym powiedzieć.- Mówiłem ci przecież, że się tym zajmę - wydusił przez zaciśnięte zęby.Krystal spojrzała na mnie - tragiczna, żałosna, przerażona.- W naszej rodzinie zostawiamy decyzje osobie najlepiej przygotowanej doich podejmowania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •