[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedziałemo tym, bo na nim byłem.Najwidocz niej mat ka tego nie pamiętała. To brzmi uroczo  powiedziała. %7łałuję, że nie mogłam tam pojechać i pomóc Belly się wyszykować.Zadzwoniędzisiaj do Laurel i będę ją piłować, żeby mi przysłała zdjęcia.Jak myślisz, kiedy będą gotowe oficjalne zdjęcia z balu?Chciałabym któreś opra wić. Nie je stem pe wien  stwier dził Con rad. Za py taj Belly, do brze?Mat ka od sta wiła ta lerz na sto lik i oparła się o po dusz ki ka na py.Na gle zaczęła spra wiać wrażenie wy czer pa nej. Za py tam  obie cał. Chy ba się już położę  oznajmiła mama. Je re mi, będziesz mógł tu po sprzątać? Ja sne, mamo  po wie działem i po mogłem jej wstać.Pocałowała nas obu w po liczek i poszła do sy pialni.Przenieśliśmy gabinet na górę, a jej sypialnię na parter, żeby nie musiała chodzić po schodach.Bardzo szybko sięmęczyła.Kie dy wyszła, za py tałem sar ka stycz nie: Czy li prze tańczy liście całą noc, tak? Od czep się  rzu cił Con rad, od chy lając głowę na opar cie ka na py. Byłeś w ogóle na tym balu? Czy w tej spra wie też mamę okłamałeś?Spojrzał na mnie z wściekłością. Owszem, byłem. Wiesz, jakoś wątpię, żebyście na prawdę tańczy li całą noc  drążyłem.Czułem się jak ostat ni drań, ale nie po tra fiłem się po wstrzy mać. Mu sisz być taki upier dliwy? Co cię ob cho dzi ten bal?Wzru szyłem ra mio na mi. Po pro stu mam na dzieję, że nie zrujno wałeś Belly wie czo ru.Dla cze go w ogóle tu je steś?Spo dzie wałem się, że się wku rzy.Chy ba chciałem, żeby tak było.Ale on po wie dział tylko: Nie każdy może być królem balu. Zaczął za my kać po jem niki z je dze niem. Będziesz jesz cze jadł? Nie, już skończyłem  od parłem. roz dział czter na styKiedy przyjechaliśmy na kampus, na trawnikach przed budynkami było mnóstwo ludzi.Dziewczyny opalały sięw szortach i stanikach od bikini, a grupa chłopaków grała w Ultimate Frisbee.Znalezliśmy parking tuż obokakademika Conrada i mieliśmy właśnie wślizgnąć się do środka, gdy na zewnątrz wyszła dziewczyna z koszem pełnymświeżo upranych rzeczy.Czułam się okropnie młoda i zagubiona  byłam tu po raz pierwszy i wszystko wyglądałoin a czej, niż to so bie wy obrażałam, było głośniejsze i bar dziej zatłoczo ne.Jeremi znał drogę, więc musiałam się pospieszyć, żeby dotrzymać mu kroku.Wbiegał po dwa schody, aż w końcuznalezliśmy się na drugim piętrze.Szłam za nim jasno oświetlonym korytarzem.Na ścianie obok windy wisiała tablicainformacyjna z plakatem POMWMY O SEKSIE, a także ulotki o chorobach wenerycznych, instrukcja samodzielnegobadania piersi i artystycznie rozmieszczone prezerwatywy w jaskrawych kolorach.Ktoś kolorowym mazakiem napisał: Poczęstuj się jedną& albo kilko ma.Na drzwiach po ko ju Con ra da było jego na zwisko, a poniżej dru gie  Eric Tru sky.Jego współlokator okazał się zwalistym, umięśnionym facetem z rudawymi włosami.Otworzył drzwi ubranyw spoden ki gim na stycz ne i T-shirt. Co jest?  za py tał, przyglądając mi się uważnie.Przy po minał wilka.Powinnam uznać za komplement, że chłopak z college u taksuje mnie wzrokiem, ale czułam tylko obrzydzenie.Miałam ochotę schować się za Jeremim tak, jak chowałam się za matką, kiedy miałam pięć lat i byłam naprawdęnieśmiała.Musiałam sobie przypomnieć, że mam szesnaście lat  prawie siedemnaście  i jestem za duża, żebydenerwować się w obecności faceta, który nazywa się Eric Trusky.Nawet jeśli Conrad powiedział mi kiedyś, że Ericwiecznie podsuwa mu ostre filmy pornograficzne i prawie całe dnie spędza przy komputerze, a od czternastej doszes nastej ogląda se ria le.Je re mi odchrząknął. Je stem bra tem Con ra da, a to& na sza zna jo ma  po wie dział. Wiesz może, gdzie on jest?Eric otwo rzył drzwi i wpuścił nas do środ ka. Sta ry, nie mam pojęcia.Po pro stu za padł się pod zie mię.Ari do was dzwo nił? Jaki Ari?  za py tałam Je re mie go. Asy stent  wyjaśnił. Asy stent Ari  powtórzyłam, a kącik ust Je re mie go uniósł się lek ko. Kim ty je steś?  za py tał Eric. Na zy wam się Belly.Obserwowałam go, wypatrując choćby najsłabszej oznaki, że mnie sobie przypomina, czegoś, co by mipowiedziało, że Conrad o mnie opowiadał, albo przynajmniej o mnie wspominał.Oczywiście niczego nieza uważyłam. Belly, tak? Słodko.Je stem Eric  od parł, opie rając się o ścianę. No, cześć  po wie działam. Do bra, czy li Con rad nic ci nie mówił, za nim wy je chał?  prze rwał nam Je re mi. On w ogóle nic nie mówi.Zachowuje się jak android. Eric uśmiechnął się do mnie. No dobra, rozmawiaz ład ny mi dziew czy na mi.Po czułam, że za czy na mnie mdlić.Ja kimi ład ny mi dziew czy na mi?Jeremi odetchnął głośno i zaplótł dłonie za głową, a potem wyciągnął komórkę i spojrzał na nią, jakby spodziewałsię tam zna lezć jakąś od po wiedz. Usiadłam na łóżku Conrada, przykrytym pościelą w kolorze granatowym.Było nieposłane, chociaż w letniej williza wsze słał łóżko tak, że było gład kie i ele ganc kie jak w ho te lu.Czy li tu te raz miesz kał.Tak wyglądało jego życie.W swoim pokoju w akademiku miał niewiele rzeczy  żadnego telewizora, odtwarzacza, zdjęć na ścianie.Na pewnonie było tu żadnego śladu mojego istnienia, ale także ani śladu Susanny czy jego taty.Tylko komputer, ubrania, kilkapar butów, książki. Właśnie miałem wyjeżdżać.Wracam na wakacje do rodziców.Możecie pamiętać o zamknięciu drzwi, kiedybędzie cie wy cho dzić? A jeśli znajdzie cie Cona, po wiedz cie mu, że wisi mi dwa dzieścia dolców za pizzę. Nie ma spra wy, po wiem mu.Byłam pewna, że Jeremi nie polubił Erika; widziałam to w sposobie, w jaki jego usta prawie, ale nie do końca,ufor mo wały uśmiech, kie dy to mówił.Usiadł przy biur ku Con ra da i ro zejrzał się po po ko ju.Ktoś zastukał do drzwi, więc Eric podszedł do nich ciężko, żeby otworzyć.To była dziewczyna w bluzce z długimiręka wa mi, leg gin sach i ciem nych oku la rach prze su niętych na czu bek głowy. Widziałeś może mój swe ter?  za py tała i zajrzała za nie go, jak by cze goś, a może kogoś szu kała.Moją pierwszą myślą było pytanie:  Czy oni ze sobą chodzą?.Z powodu drugiej   Jestem od niej ładniejsza poczułam się zawstydzona, ale nie potrafiłam nic na to poradzić.Prawda była taka, że nie miało znaczenia, która z nasdwóch jest ład niejsza, sko ro Con rad tak czy in a czej mnie nie chciał.Je re mi ze rwał się z miejsca. Je steś zna jomą Cona? Wiesz może, gdzie po je chał?Przyjrzała mu się z za cie ka wie niem.Po sposobie, w jaki wsadziła kosmyki włosów za uszy i zdjęła okulary z głowy, mogłam poznać, że uznałaJe re mie go za cia cho. No, tak.Cześć, je stem So phie.Znasz Con ra da? Je stem jego bra tem.Jeremi podszedł i potrząsnął jej ręką.Chociaż był zdenerwowany, nie zapomniał otaksować jej wzrokiemi uśmiechnąć się swo im po ka zo wym uśmie chem, który spra wił, że na tych miast się roz pro mie niała. Rany, je steście kom plet nie nie po dob ni, nie?Sophie należała do ludzi, którzy kończą każde zdanie znakiem zapytania.Już wiedziałam, że gdybyśmy się znałyle piej, nie cier piałabym jej. Owszem, często to słyszy my  przy znał Je re mi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl