[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcę tylko wiedzieć, gdzie był przez telata.Czy ktoś go widział.Gdzieś.I czy znał Jakobssona.Był wczesny wieczór, kiedy Winter zadzwonił do Angeli.- Co robisz? - zapytał.- Dochodzę do siebie po dyżurze.Przy winie i muzyce.- Coltrane?- Tak.Boogie Woogie Band Svena Coltrane a.- Brzmi ciekawie.- Szczerze mówiąc, lepsze niż The Clash.- Właśnie ich słucham.- W pracy?- Tak, ale chyba nie powinienem ci tego mówić.- Mów, co chcesz.- Umilkła, jakby chciała, żeby jej głosnabrał innej barwy.Faktycznie brzmiał inaczej, kiedy sięznów odezwała: - Przykro mi z powodu twojego taty.Słyszałam od Lotty.- Rozmawiałaś z nią?- Dzwoniła ostatnio, żeby spytać, jak leci, i jeszcze razpodziękować za prezent, który jej dałeś dzień po urodzinach.Dwa dni.- Wiem.- Nie, przepraszam, to głupstwo.Ale tata najwyrazniej czujesię coraz lepiej.- Zapalenie mięśnia sercowego.- To poważna sprawa.- Mama chyba dzwoni do mnie na komórkę.Słyszysz?- Lepiej odbierz.- Muszę popracować wieczorem.Muszę.poczytać.Zadzwonię pózniej.- Porozmawiaj z mamą. 59PROKURATOR WLLDE PODJA PRZED POAUDNIEMdecyzj ę o tymczasowym zatrzymaniu Bremera.Mogli gotrzymać w areszcie przy placu Ernsta Fontella najwyżejcztery dni, do rozpoczęcia postępowania, które miałozdecydować o dalszym zatrzymaniu.- Zrób, co w twojej mocy - powiedział Winter.Chciał, żebyWllde wydłużył areszt, ignorując dyrektywę, zgodnie z którądecyzję o wypuszczeniu należy podejmować niezwłocznie.- Mam wrażenie, że właściwie nie ma podstaw dozatrzymania - powiedział Wllde.- A jednak podjąłeś taką decyzję.- Ze względu na ciebie, komisarzu.No i może coś jeszcze ztego wyjdzie.- Na pewno nic dobrego.- Mówisz o dziewczynce? Chyba jeszcze żyje? Chybapowinniśmy w to wierzyć, mimo wszystko?Winter nie odpowiedział.-Z ręką na sercu, Eriku, myślisz, że dziewczynka jeszcze żyje?Winter rozejrzał się wokół, jakby sprawdzał, czy ktoś niezakradł się do jego biura, żeby podsłuchać, co powie.- Nie.Myślę, że już jest po wszystkim.- Widział, żeRingmar też jest o tym przekonany.Pięćdziesięcioletniatwarz Ringmara była blada i wyglądała na zniszczoną wsłabym świetle, które kładło się nad miejskim krajobrazem,jakby przygotowując go do zimy.- Może znajdziemy jejzwłoki, jeśli uda nam się coś wydusić z Bremera.Albo zkogoś innego.- Albo z kogoś innego - powtórzył Ringmar.- Jesteś zmęczony, Bertil?- Padnięty.- To przez tę pogodę.- Winter wyjrzał przez okno.- Jużniedługo będziemy musieli nosić na czołach lampki, jak górnicy.- Nie próbuj mnie pocieszać.Wiesz, o co chodzi.Winter przeciągnął lewą dłonią po twarzy.Przetarł oczy ispojrzał na Ringmara.- Celowo schowała tam tego peta - powiedział.- Co? - zapytał Ringmar.- Myślę, że to pet Helene.Wiedziała, że coś się stanie.Wepchnęła go tak głęboko, jak się dało.Tam nikt by go nieznalazł, chyba że szukałby tak jak ekipa Beiera.- Przeczuwała coś?- Bardzo prawdopodobne.Przeszła już przez jedno piekło imoże zdawała sobie sprawę, że czeka ją kolejne, gorsze.- Dopiero kiedy laboratorium w Linkpingu skończybadania, będziemy wiedzieć, czy to jej ślina.Zanim Winter zaczął się starać o nakaz rewizji w domuBremera, odwiedził Beiera.Dla szefa wydziału technicznegoto był trudny moment.Był zmęczony nadskakiwaniemLaboratorium Technik Kryminalistycznych, a może równieżdyskretnym naprowadzaniem techników na właściwy trop.Nie wiedział też, jak jego działania zostaną odebrane wLinkpingu.- Możemy zrobić rewizję? - zapytał najpierw.- Wllde sięzgadza?- Mam wstępną zgodę.- Winter wyjął zapałki i zapaliłcygaro.- A niech mnie!- To akurat nie był największy problem.Najważniejsze jestpytanie, czy są jakieś szanse.Ty jesteś ekspertem.- Wiem.Akurat teraz to dla mnie obciążenie.- Wez się w garść, Gran, i powiedz mi, jakie jestprawdopodobieństwo.- Odciski palców po dwudziestu pięciu latach.Mamyzedrzeć tapety i przekopać się przez nie wiadomo ile ichwarstw, może przez trzy, może pięć, po to, żeby zobaczyć, czy pod spodem, albo gdzieś pomiędzy, nie ma odcisków.- Tak.Możliwe, że chodzi tylko o jedną warstwę.Tę nasamym wierzchu.Wtedy mamy problem z głowy.- Nie zapominaj, że mamy przeszukać całą chałupę.- Jasne, ale może.Podkreślam - może.Czy coś mogło sięzachować pod spodem? Jakieś odciski palców?- Tak naprawdę to nie wiem, Erik.Zobaczę na miejscu.Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś zdejmował odciski palcówalbo ich ślady w taki sposób.Chcesz wiedzieć, jakiejest prawdopodobieństwo? Myślę, że małe, może zerowe.- Dlaczego?- Klej do tapet mógł wszystko zniszczyć.Zwłaszcza po takdługim czasie.Jest wilgotny i wnika w strukturę podłoża.- Ale nie przysięgniesz, że tak właśnie się stało?- Rzadko kiedy przysięgam.- W takim razie chcę, żebyście spróbowali.Spróbujecie,Gran?- Zastanawiałem się nad czymś innym.Załóżmy, że ktośpołożył gazety albo jakieś inne papiery na belkach pułapu,dajmy na to.dwadzieścia pięć lat temu.Jeśli wtedy, biorąc jedo ręki, ten ktoś był spocony, to ślady mogły przetrwać idwadzieścia pięć lat.A mamy na to dobre metody chemiczne,które może zapamiętałeś z lekcji, którą ci daliśmy.Metodaninhydrynowa.- Zwietnie.Będę wdzięczny, jeśli się za to wezmiecie.Ale nieodpowiedziałeś na moje pytanie.- Dobra, spróbujemy.- Duńczycy robią to samo.- Co?- Jeszcze się do ciebie nie odezwali? W takim razie zrobią tolada moment.Zeskrobują tapety w tej chałupie w Blokhus.- W ten sam sposób? Co chcą znalezć? Coś konkretnego?- Zlady z tamtego okresu.Wiemy, że Helene tam była.Amoże i Georg Bremer? A może uda nam się to udowodnić? A może uda się też udowodnić, że Helene Andersn była wdomu Bremera jako dziecko.Albo jako osoba dorosła.- Wtedy trzeba będzie pojechać do Waszyngtonu i daćwykład w siedzibie FBI.To znaczy ja będę musiał to zrobić.- Zawsze to coś więcej niż wykład w Sundsvall [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl