[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Newark? Czego miałby tam szukać? - prychnęła Mimi.Corozpieszczony książę z Upper East Side robiłby w znanym zszemranych interesów mieście w New Jersey? - Dla kogoś takiego jakEvan nie ma tam nic ciekawego!- Nic, poza opuszczonymi budynkami i krwawym domem.- Tedpodał Mimi wizytówkę.- Niemożliwe - wzdrygnęła się Mimi, czytając.Na wizytówceozdobne czerwone litery układały się w napis Klub Familiantów.- To jedyne logiczne miejsce, w którym mógłby być.Przykro mi -powiedział Sam.- Nie znałam go.Nie jestem.Po prostu.- Mimi urwała.Krwawy dom? Evan Howe? Ten sympatycznie wyglądający chłopak zdołeczkami w policzkach? Miał szesnaście lat.Był taki młody.- Chciałaś wiedzieć - wzruszył ramionami Ted.- Więc tamwłaśnie jest.Ale uwierz nam na słowo, nie chcesz tam jechać.Niewarto.Ten ludzki dzieciak nie ma nic wspólnego z porywaczamiVictorii.Familianci nie są do tego zdolni, wiesz o tym.A jeśli tampojedziesz, nie znajdziesz niczego poza tą samą starą historią.Starąjak Rzym.105 ROZDZIAA 20ROZDZIAA 20- KRWAWY DOM- KRWAWY DOMNewark znajdowało się tuż za rzeką, rzut kamieniem od mostu, aostatnio pracowało nad poprawą wizerunku.Jednakże Mimi, podobniejak wielu manhattańczyków, unikała wypadów do New Jersey, chybaże chodziło o dotarcie na lotnisko (czyli był to tylko punktprzesiadkowy w podróży).Nawet wtedy jezdziła tylko do Teterboro.Kilka godzin wcześniej wyszła z siedziby venatorów i nie odezwałasię ani słowem, kiedy samochód mijał śliczne nadbrzeżne dzielnice,zabierając ich coraz dalej i dalej w surowe rejony przemysłowe.Byłaszczęśliwa, że nie musi być sama tego wieczoru.- To tutaj - powiedział Oliver do kierowcy.- Proszę nas wysadzićprzed wejściem.- On także milczał w czasie całejczterdziestominutowej podróży i nie sprawiał wrażenia nadmierniezaskoczonego, kiedy powiedziała mu, gdzie będą szukać Evana.Po wyjściu od venatorów Mimi zabrała Olivera z Repozytorium,w którym pracował od wczorajszego popołudnia, oglądając nagranieraz za razem w poszukiwaniu wskazówek.Powiedziała mu o trzechobrazach, znalezionych przez braci.- Archiwiści to rozpracują.W Repozytorium jest wszystko -zapewnił ją Oliver.- Chciałabym mieć twoją pewność - odparła.Miała nadzieję, żewizyta w Krwawym Domu nie okaże się stratą czasu, nawet jeślivenatorzy uważali, że tak właśnie będzie.Mimi wysiadła za Oliverem z samochodu i rozejrzała się dokoła zobrzydzeniem.Stali wśród opuszczonych magazynów i parkingów.Na ulicy walały się potłuczone butelki i zużyte strzykawki.Obok106 znajdowało się ogrodzone drutem kolczastym złomowisko, po którymłaziło kilka psów stróżujących, wychudzonych i sparszywiałych.Wzdrygnęła się.- Chodz, to chyba tutaj - Oliver ruszył pierwszy do najbliższegobudynku.Mimi zobaczyła stalowe drzwi oznaczone plamą czerwonejfarby.Drzwi uchyliły się lekko.- Tylko dla członków klubu - warknął ochrypły głos.Olivermrugnął do Mimi, która powiedziała swoją kwestię.- Jestem przyjaciółką klubu.Potrzebujemy pokoju.Drzwi zatrzasnęły się, a potem otworzyły.%7łująca gumę, twardowyglądająca kobieta w średnim wieku zagrodziła im drogę.Mimisłyszała o wampirach z marginesu - zazwyczaj żyjących pozaZgromadzeniem - ale po raz pierwszy spotkała jednego z nich.- Musisz zapłacić za noc z góry, a jeśli chcesz coś jeszcze z menu,musisz otworzyć u nas rachunek.Mimi podała jej kartę kredytową i wraz z Oliverem zostaławpuszczona do środka.Znalezli się w niewielkim holu, w którym wplamie czerwonego światła stały dwa fotele.Właścicielka popatrzyłana nich.- Chłopak czy dziewczyna?Mimi wzruszyła ramionami, niepewna, o co ją pytają, więc Oliverprzejął inicjatywę.- Yyy, poprosimy dziewczynę.Z chorą fascynacją patrzyli na postawioną przed nimi grupkęczerwonokrwistych dziewcząt ze śladami świeżych ukąszeń na szyi, zktórych sączyła się krew.Wyglądały na zamroczone, wykorzystane iwyczerpane.Ubrane były w wydekoltowane sukienki lub cienkiekoszulki nocne.Niektóre z nich musiały mieć najwyżej naście lat.Mimi oczywiście wiedziała o istnieniu Krwawych Domów - rany,nie urodziła się przecież wczoraj.Szli tam porzuceni familianci, żebyzakosztować świętego pocałunku z jakimkolwiek wampirem.Była toodrażająca praktyka, caerimonia stanowiła święty i intymny rytuał,107 którego nie wolno było marnotrawić.Wprawdzie święty pocałuneksprawiał, że inny wampir nie mógł dotknąć naznaczonego człowieka,ale istniała starożytna czarna magia, pozwalająca na usunięcietrucizny.Ten niebezpieczny proces bardzo osłabiał człowieka, alewłaściciele tego rodzaju miejsc nie dbali o to.Krwawe Domyprzyjmowały byłych familiantów i błękitnokrwistych, którym nieprzeszkadzało wykorzystywanie ludzi.Jak łatwo zgadnąć, podobnadziałalność stała w niezgodzie z Kodeksem i była w najwyższymstopniu nielegalna.Venatorzy przeprowadzali regularne naloty natakie kluby, ale obecnie, z powodu ostatnich wydarzeń, ten obowiązekznajdował się na szarym końcu listy ich priorytetów.W powietrzu pachniało krwią i nieszczęściem, jakby zmarnowanąi roztrwonioną miłością.Twarze familiantek były puste, a ich oczyszkliste i martwe.- Ty się nadasz - Mimi z mdlącym uczuciem w żołądku wybrałajedną z najmłodszych dziewczyn.- Drugi pokój po prawej - warknęła burdelmama, wskazującschody.Ruszyli przed siebie korytarzem.Trudno było mówić o pokojach- raczej o pomieszczeniach oddzielonych kotarami, osłaniającymi paryw środku.Znalezli swoje miejsce i położyli dziewczynę na łóżku,które było po prostu materacem rzuconym na podłogę.- Mogliby chociaż szarpnąć się na futon z Ikei - skrzywiła sięMimi.- Zostań tutaj - Oliver pomógł dziewczynie się położyć.- Pośpij.-Odwrócił się do Mimi.- Nie pozwalają im tu odpoczywać.Mimi skinęła głową.Wskazała korytarz naprzeciwko.- Zajmij się tymi pokojami.Ja sprawdzę te tutaj.- Dobra.- Uważaj na siebie - rzuciła za nim.- Nie mam się czego obawiać, wszyscy są tak naprani, że nawetnas nie zauważą - odparł ponuro Oliver.- Byłeś tu już? - zapytała Mimi.Oliver nie odpowiedział.108 - Zawołaj mnie, jeśli go znajdziesz.Mimi odchyliła pierwszą kotarę i zobaczyła wampirapożywiającego się jednocześnie dwiema dziewczynami,rozciągniętego wraz z nimi na łóżku.Wampir, młody blondyn,popatrzył na nią znad bladego gardła jednej z towarzyszek.- Przyłączysz się? - uśmiechnął się.- Jest cudowna.Mimi zmarszczyła brwi i zasunęła kotarę.W następnej klitceznalazła śpiącą błękitnokrwistą dziewczynę, skuloną przy ludzkimchłopaku.Nie był to Evan, więc zostawiła ich w spokoju.Miałazajrzeć za kolejną zasłonę ( Sprawdzmy, co kryje się w bramce numertrzy! - pomyślała histerycznie), kiedy usłyszała gorączkowy szeptOlivera, przebijający się przez odgłosy jęków i siorbania.- Tu jest.Pobiegła na koniec drugiego korytarza.Zasłona była odchylona, aOliver stał nad bezwładnym ciałem Evana Howe'a.Chłopak zaginąłniecały tydzień temu, ale już trudno byłoby go poznać.Chudy jakszkielet, z brudnymi włosami i zapadniętymi policzkami, z którychznikły dołeczki.Mimi pomyślała, że to już nie jest właściwie Evan.Nie z tymi martwymi, rozkojarzonymi oczami.Jeśli zbyt wielewampirów pożywiło się jego krwią, mogła dotknąć go łagodniejszaforma schizofrenii, na jaką cierpieli skażeni.Mimi przypomniała sobiemartwe oczy w baranim łbie i poczuła, że robi jej się zimno.- %7łyje - powiedział Oliver.- Evan, wstawaj [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •