[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Po pierwsze, to nie twoja sprawa – odpowiedziała chłodno Charlotte.– A po drugie, ani z tego, ani z tego.– Spojrzała na zegarek, było już po jedenastej.– Wstąpisz na kawę?– Na kawę nie – odpowiedział Bernd.– Nie dałbym rady zasnąć.Ale chętnie napiłbym się wina.Gdy znaleźli się w mieszkaniu, Bernd poszedł najpierw do łazienki, żeby umyć dłonie.W tym czasie Charlotte przyniosła z kuchni napoczętą butelkę czerwonego wina, którą otworzyła już kilka tygodni temu, żeby zamarynować w niej pieczeń.Ponieważ z zasady nie piła żadnego alkoholu, rzadko też miała jakiś w domu.Nalała Berndowi wina, a dla siebie wzięła butelkę wody mineralnej.– Nie mam pojęcia, czy nie zwietrzało – powiedziała, usiadła na sofie i podwinęła nogi pod siebie.Bernd wypił łyczek, a na jego twarzy pojawił się grymas.– Może być – stwierdził i uśmiechnął się krzywo.Zapanowała cisza.Bernd gapił się w podłogę, a ona przystawiła butelkę do ust i popijała wodę.– Dlaczego się nie odezwałaś? – zapytał w końcu.– Nie podobam ci się? Wiem, że prawie się nie znamy, ale chyba było nam ze sobą dobrze, co? Puściłaś mnie tak po prostu kantem.Serio, uważam, że to nie jest miłe.Charlotte spojrzała na niego skruszona.– Przykro mi, miałam cholernie dużo roboty – powiedziała wymijająco.– Zajmujemy się trudną sprawą.Jestem nią w kółko zajęta.A poza tym myślałam, że zobaczymy się w czwartek w Papageno, nie musimy przedtem gadać godzinami przez telefon.Nie chciałam cię urazić, naprawdę.Bernd skinął głową.– Już dobrze.– Pociągnął nosem w jej kierunku.– Palisz?– Nie.Ale racja, przesiąkłam dymem – odpowiedziała.– Wezmę szybki prysznic i się przebiorę.Poszła do łazienki.Uświadomiła sobie, że naprawdę się cieszy z wizyty Bernda.Zazwyczaj nie lubiła niespodzianek tego rodzaju.Czy ja przypadkiem nie jestem.? Nie.Nie będzie już rozmyślać o własnych uczuciach.– A teraz? – zapytał, gdy nieco później usiadła obok niego w szlafroku.Charlotte wzruszyła ramionami.– Zobaczymy.– To dla mnie zbyt niejasne.– Czy musimy to definiować? – zapytała.– Czy nie możemy się tak po prostu zdać na rozwój wydarzeń?Bernd roześmiał się.– Owszem, możemy – powiedział i wziął ją za rękę.– Na co masz ochotę w tym momencie? Trochę porozmawiamy czy może wolałabyś się trochę popieścić? A może masz jakieś inne plany? – zapytał z uśmiechem.– Zdecydowanie wolę się popieścić – odrzekła.Nie broniła się, gdy Bernd posadził ją sobie na kolanach i rozpiął jej szlafrok.Czule chwycił ją za piersi i pieścił je ustami.Charlotte przypomniała sobie, że postanowiła nigdy nie spać z obcym facetem w swoim mieszkaniu, ale wtedy poczuła już jego rękę na swoim udzie.Obudziło ją głośne brzęczenie.Komórka.Odebrała zaspana.Dzwonił Peter.– Ktoś rozpoznał Leo na zdjęciu – powiedział.– Wiemy, gdzie jest chłopiec.Za piętnaście minut przyjadę po ciebie.Książka dla none none7Ledwo się obudziła, poczuła silny ból głowy.Jeszcze tego brakowało! Czy znowu powrócą ataki migreny, które tak ją męczyły, gdy nosiła Leo pod sercem? Wtedy w Kolonii ginekolog powiedział jej, że te bóle są wynikiem zmian hormonalnych.I że nie może zażywać tabletek przeciwbólowych, co najwyżej paracetamol.Czy ma przy sobie jakieś tabletki? Nie była pewna.Wstała powoli i na chwiejnych nogach podeszła do torebki.Najgorszą stroną migreny były omamy.Obraz przed jej oczami falował, przecinały go jasne błyskawice.Widziała je nawet wtedy, gdy zamykała oczy.Westchnęła, przypomniawszy sobie, że w Münsterze nie ma jeszcze nawet ginekologa – nie zdążyła go sobie wybrać.Musi koniecznie zrobić pierwsze badania, na początku ciąży to konieczne.W którym w ogóle jest tygodniu? W ósmym? A może w dziewiątym? Podczas pierwszej ciąży miała na tym etapie już dawno założoną kartę i zrobione USG.Założyła szlafrok i otworzyła drzwi pokoju.Natychmiast zastygła w miejscu, bo oślepiło ją jasne światło poranka wpadające do wnętrza domu przez okno na korytarzu.Zasłoniła sobie dłonią oczy i przez moment poczuła się jak wampir, który po raz pierwszy ujrzał słońce.Ciągle ją dziwiło, jak bolesne może być światło, gdy człowiekowi dokucza migrena.Szła ostrożnie korytarzem.Z dołu dobiegały ciche głosy.Czy matka już o tak wczesnej porze przyjmuje gości? W takim razie Katrin wolała zostać na górze.Wprawdzie miała ochotę na filiżankę kawy, ale nie chciała się z nikim widzieć, a cóż dopiero rozmawiać.Nie, teraz naprawdę nie była w formie.Chciała już zawrócić, gdy rozpoznała głos.To był Thomas.Czego tu chciał? Czy dowiedział się czegoś nowego o Leo? Zeszła powoli na dół.Gdy Thomas ją dostrzegł, podszedł do niej.– Co z Leo? – zapytała natychmiast.– Czy są jakieś wiadomości?Thomas pokręcił głową.– Cześć, Katrin – powiedział cicho i zrobił jeszcze jeden krok w jej kierunku.Katrin niecierpliwie się wywinęła.– Przyszedłem, bo chciałem cię przeprosić – dodał.– Zapomnij – syknęła.– Chciałem cię przeprosić, wiesz za co, ale także za to, że ostatnio tak często zostawiałem cię samą.Że zwaliłem na ciebie tyle obowiązków.Miałaś na głowie urządzenie domu, potem nową pracę.No i musiałaś wozić Leo do przedszkola.Może to wszystko stało się właśnie dlatego.Gdybym częściej był do twojej dyspozycji, tej Tanji na pewno nie udałoby się wkraść w twoje łaski.Katrin wpatrywała się w podłogę.Znowu odezwało się w niej poczucie winy.Jak mogła dać się tak zwieść tej kobiecie?Przez moment panowała cisza.Potem matka chrząknęła.– Zostawię was lepiej samych.– Nie trzeba, mamo.– Katrin uniosła wzrok.– Już wszystko zostało powiedziane.– Skarbie, powinniście ze sobą porozmawiać – odpowiedziała matka.– To nie jest odpowiednia chwila na kryzys małżeński.Musicie trzymać się razem i myśleć o Leo.– Nie myślę o niczym innym – powiedziała ostro Katrin.Przyłożyła sobie dłoń do czoła i przytrzymała się poręczy schodów.– Co ci jest? – zapytał Thomas.– Znowu masz migrenę? Jak byłaś w ciąży z Leo, często ci dokuczała.Matka głośno zaczerpnęła powietrza.– Nie mów, że jesteś w ciąży!Katrin powoli skinęła głową, przez co ból jeszcze się nasilił.Matka podeszła do niej i pogłaskała ją ostrożnie po ramieniu.– Mój Boże, dziecko! I ty nie chcesz przyjąć przeprosin Thomasa? Oszalałaś czy co? Leo zostaje uprowadzony, a ty na dodatek jesteś w ciąży.Człowiek w pojedynkę nie da rady tyle unieść! Musicie się nawzajem wspierać!Katrin westchnęła.– Nie mogłabyś sprawdzić, czy nie masz paracetamolu?Matka skinęła głową i wyszła.Katrin w milczeniu przeszła do salonu i usiadła na sofie.Thomas poszedł za nią, zajął miejsce obok i wziął ją za rękę.– Kocham cię, Katrin.Równie mocno jak pierwszego dnia.Nic się nie zmieniło.Wiem, że popełniłem błąd.Masz rację, że jesteś na mnie zła.Przyjechałem, żeby prosić cię o wybaczenie.Katrin poczuła, że jest wobec niej szczery, mimo to nie odezwała się ani słowem.– Chciałbym ci coś zaproponować – dodał Thomas.– Wróć do domu, bądźmy teraz razem.Jak Leo się znajdzie, zaczniemy wszystko od początku.Jeśli zechcesz, pójdziemy na terapię małżeńską albo rozstaniemy się na próbę, ale.proszę, wróć do domu.Katrin spojrzała na męża i próbowała wsłuchać się w siebie.Co w ogóle czuła? Czy odczuwała coś poza strachem o Leo? Nie była w stanie się skupić.Przepotężny ból głowy blokował jakąkolwiek sensowną myśl.Pragnęła jedynie wrócić do swego przyciemnionego pokoju, położyć się i zasnąć.W tym momencie wróciła matka.– Mam tylko ibuprofen.– Niech będzie – powiedziała Katrin.– Wydaje mi się, że w ciąży nie wolno zażywać ibuprofenu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •