[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Błagam, Hastings, panuj nad swą nieskazitelną i prawą naturą.Proszę o wybaczenie mojemu przyjacielowi, mademoiselle.Jest.jak pani spostrzegła, uczciwy.Ale jest również wierny i absolutnie lojalny wobec mnie.Pragnę podkreślić, że cokolwiek mielibyśmy uczynić, w każdym wypadku będziemy działać ściśle w granicach prawa.Uniosła nieznacznie brew.— Prawo — dorzucił z namysłem Poirot — pozostawia niemałą swobodę.— Rozumiem — uśmiechnęła się blado.— Dobrze, uznamy to za rzecz samo przez się zrozumiałą.Chce pan omówić wysokość pańskiego udziału — jeśli uda się dopiąć celu?— To również można uznać za oczywiste.Zadowolę się jakimś ciekawym kąskiem.— Załatwione — oznajmiła Teresa.Poirot pochylił się do przodu.— A teraz proszę posłuchać, mademoiselle.Zwykle — powiedzmy w dziewięćdziesięciu dziewięciu wypadkach na sto — stoję po stronie prawa.Ale ten setny raz jest inny.Przede wszystkim zazwyczaj przynosi dużo większe korzyści… Jednak trzeba działać bardzo spokojnie, rozumie pani, w sposób niemal tajny.Moja reputacja nie może ucierpieć.Muszę zachować ostrożność.Teresa Arundel kiwnęła głową.— Wyjątkowo rozsądne podejście.— Doskonale.A zatem, kiedy sporządzono testament?— Dwudziestego pierwszego kwietnia.— A poprzedni?— Ciotka Emilia spisała go pięć lat temu.— Jakie zawierał postanowienia?— Po odjęciu legatów dla Ellen i poprzedniej kucharki całość majątku miała być podzielona pomiędzy potomstwo jej brata, Tomasza, oraz siostry Arabelli.— Czy pieniędzmi zarządzał powiernik?— Nie, były całkowicie do naszej dyspozycji.— Teraz proszę uważać.Czy wszyscy spadkobiercy znali postanowienia testamentu?— Tak.Były znane Karolowi i mnie, Belli również.Ciotka Emilia nie robiła z tego żadnej tajemnicy.Gdy tylko ktoś z nas prosił o pożyczkę, zwykle mawiała: dostaniecie wszystkie pieniądze, kiedy odejdę z tego świata.Powinno wam to wystarczyć.— Odmówiłaby pożyczenia pieniędzy na wypadek choroby lub innej palącej potrzeby?— Nie, raczej nie — odparła powoli Teresa.— Uważała jednak, że wystarcza wam na życie?— Tak,, tak sądziła.W jej głosie zabrzmiała nuta goryczy.— Tymczasem pani była odmiennego zdania? Teresa wstrzymała się na chwilę z odpowiedzią.Potem rzekła:— Ojciec zostawił nam po trzydzieści tysięcy funtów.Odsetki z bezpiecznie ulokowanych pieniędzy wynoszą około tysiąc dwieście funtów rocznie.Trzeba jeszcze odjąć podatek dochodowy.Zostaje ładna sumka, która pięknie pozwala związać koniec z końcem.Lecz ja — zmieniła głos, wyprostowała szczupłe ciało i odrzuciła w tył głowę, a cała ta cudowna witalność, którą wyczułem w niej na samym początku, ukazała się w pełnej krasie — ja pragnę od życia czegoś więcej! Wszystkiego, co najlepsze! Najlepszego jedzenia, najlepszych ubrań i, co idzie z tym w parze, piękna — nie zaś jedynie odpowiedniego okrycia zgodnego z powszechnie obowiązującą modą.Chcę cieszyć się pełnią życia — pojechać nad Morze Śródziemne i pływać latem w ciepłych falach, zasiadać do ekscytującej gry z grubymi plikami banknotów, wydawać szalone, zwariowane, ekstrawaganckie przyjęcia.Pragnę wszystkiego, co liczy się na tym parszywym świecie — nie kiedyś w przyszłości, tylko teraz!Jej głos był cudownie ekscytujący, ożywiony, radosny, upajający.Poirot bacznie ją obserwował.— A pani ma dosyć czekania?— Tak, Herkulesie.Dosyć!— Ile pozostało z trzydziestu tysięcy? Teresa nagle się roześmiała.— Dwieście dwadzieścia jeden funtów, czternaście szylingów i siedem pensów.Oto dokładny bilans.Rozumie pan zatem, że płacę za wyniki.Nie ma wyników, nie ma zapłaty.— W takim razie — powiedział rzeczowo Poirot — z pewnością będą wyniki.— Jest pan wspaniałym mężczyzną, Herkulesie.Cieszę się, że się dogadaliśmy.Poirot ciągnął urzędowym tonem:— Jest jeszcze kilka spraw, o których powinienem być koniecznie poinformowany.Czy zażywa pani narkotyki?— Nigdy.— Pije pani alkohol?— Dość dużo — lecz nie dlatego, że lubię.Piją moi znajomi, a ja dotrzymuję im towarzystwa, ale mogę przestać nawet jutro.— To mnie zupełnie zadowala.Roześmiała się.— Nie zdradzę się z niczym pod wpływem alkoholu, Herkulesie.Poirot kontynuował.— Romanse?— Liczne w przeszłości.— A obecnie?— Tylko Rex.— Czyli doktor Donaldson?— Tak.— Życie, o którym pani wspomniała, jest mu chyba całkiem obce?— To prawda.— Mimo to darzy go pani uczuciem.Zastanawiam się, dlaczego?— Cóż mają tu do rzeczy powody? Dlaczego Julia zakochała się w Romeo?— Po pierwsze, z całym szacunkiem należnym Szekspirowi, był pierwszym mężczyzną, jakiego w życiu spotkała.Teresa wolno odparła:— Rex nie jest pierwszym napotkanym przeze mnie mężczyzną — w żadnym wypadku.Po chwili dodała przyciszonym głosem:— Jednak myślę… czuję, że będzie ostatnim mężczyzną w moim życiu.— Jest przecież człowiekiem niezamożnym, mademoiselle.Skinęła głową.— On również potrzebuje pieniędzy?— Rozpaczliwie.Och, nie z tych samych powodów, co ja.Nie pragnie ani luksusu, ani piękna, ani podniet — żadnej z tych rzeczy.Mógłby nosić ten sam garnitur, póki by się nie przetarł, codziennie z chęcią jadłby na lunch mrożone kotlety i kąpał się w popękanej blaszanej wannie.Gdyby miał pieniądze, przeznaczyłby je w całości na probówki, laboratorium i tego rodzaju rzeczy.Jest ambitny.Praca znaczy dla niego wszystko.Więcej niż… ja.— Wiedział, że odziedziczy pani pieniądze po śmierci panny Arundell?— Powiedziałam mu o tym.Już po zaręczynach.Nie poślubia mnie dla pieniędzy, jeśli to chciał pan zasugerować.— Jesteście nadal zaręczeni?— Oczywiście.Poirot nic na to nie odpowiedział.Jego milczenie wydawało się ją niepokoić.— Oczywiście, że tak — powtórzyła gwałtownie i zaraz dorzuciła — czy pan… pan się z nim widział?— Wczoraj.W Market Basing.— Po co? Co mu pan powiedział?— Nic.Poprosiłem jedynie o adres pani brata.— Karola? — jej głos zabrzmiał ostro.— Czego pan chce od Karola?— Komu potrzebny Karol? — rozległ się jakiś nowy głos — męski, urzekający.Do pokoju wszedł młodzieniec o ogorzałej twarzy, na której rozkwitł szeroki, sympatyczny uśmiech.— Kto tu o mnie mówi? — spytał.— Usłyszałem w holu swoje imię, ale dalej nie podsłuchiwałem.W poprawczaku zabraniali podsłuchiwania.Moja droga Tereso, o co właściwie chodzi? Wal prosto z mostu.Rozdział czternastyKarol ArundellMuszę przyznać, iż Karol Arundell wzbudził moją skrytą sympatię od pierwszego wejrzenia.Było w nim coś jowialnego i beztroskiego.W jego oczach skrzyła się wesołość, a do tego nie spotkałem dotąd nikogo o równie rozbrajającym uśmiechu.Przeciął pokój i przysiadł na poręczy masywnego, wyściełanego fotela.— Co się tu dzieje, skarbie? — spytał.— Karolu, przedstawiam ci pana Herkulesa Poirota.Jest gotów wykonać dla nas małą brudną robotę w zamian za drobne wynagrodzenie.— Protestuję — wykrzyknął Poirot.— Nie brudną robotę — powiedzmy raczej: małe niewinne szachrajstwo — ażeby wypełnić pierwotną wolę testatorki.Ujmijmy to w ten sposób.— Jak tylko pan sobie życzy — oznajmił zgodnie Karol.— Ciekaw jestem, co skłoniło Teresę do pomyślenia właśnie o panu?— Nic — odparł szybko Poirot [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •