[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozległ się cichy, leczsłyszalny szczęk i oba ostrza się zetknęły.A potem uniosłem się w powietrze: Juliet dzwignęła mnie bez wysiłku na wysokośćswych ramion, obejmując dłońmi moją głowę niczym bramkarz mający właśnie cisnąć piłkępoza linię środkową.Rozpaczliwie machałem nogami, nie znalazłem jednak oparcia, a onaprzyciągnęła mnie bliżej, otwierając usta.Jej hipnotyczne zrenice rozszerzyły się tak bardzo,że tęczówki zniknęły bez śladu.Ale wargi nie przywarły do moich.Po prostu mnie tak trzymała, dyndającegobezradnie, cal od śmierci i potępienia, i tak bardzo pod jej urokiem, że czułem lekki zawód, żeagonia chwilowo się odwleka.Juliet patrzyła w dół: wpatrywała się w podłogę.Nie - w swoją lewą stopę.Przytrzymywała moją głowę nieruchomo i mój wzrok nie sięgał tak wysoko,widziałem jednak Damjohna i Gabe'a.Obaj także patrzyli w dół i na ich twarzach powolirozlewał się wyraz chorego przerażenia.Gabe zareagował pierwszy, bo znał doskonalezaklęcie przywołania i wiedział dokładnie co widzi.Juliet puściła mnie i, padając, niewiarygodnym wysiłkiem woli zdołałem utrzymaćrównowagę, toteż zachwiałem się tylko i uderzyłem o ścianę, zamiast znów runąć na glebę.Na moment kabina zamieniła się w nieruchome tableau.Damjohn, Gabe, Aasica,dwóch anonimowych osiłków, nawet Rosa z jednym zdrowym okiem - wszyscy wpatrywalisię w Juliet w milczącym wyczekiwaniu, jakby miała zaraz wygłosić toast.Ona tymczasem,lekko pochylona, eksperymentalnie poruszyła kostką.Przecięty łańcuszek zsunął się i zbrzękiem opadł na podłogę.- H-hagios ischirus Paraclitus - wykrztusił bez szczególnego przekonania Gabe.-Alpha et omega, initium etfinis.Juliet zamachnęła się z biodra, bez zbytniego pośpiechu, ale nadal poruszając sięniemal zbyt szybko, by dało się to dostrzec, i kopnęła go w brzuch.Gabe zgiął się wpół zdzwiękiem przypominającym wodę spływającą z częściowo zatkanej rury.Usłyszałem, żeskulony na podłodze raz jeszcze próbuje wymówić słowo, tyle że nie pozostała mu nawet odrobina powietrza.Juliet nadepnęła mu na kark, który pękł z trzaskiem.Wszystko trwałoniecałe trzy sekundy.Znów stojąc na obydwu nogach, Juliet odetchnęła głęboko, mocno.Na momentzamknęła swe cudowne oczy: jej twarz miała wyraz zmysłowego spokoju, jak u kogoś, ktowie, że zaraz przeżyje coś niezwykle przyjemnego na najniższym, cielesnym poziomie.Apotem jej oczy znów otwarły się szeroko: rozprostowała długie, eleganckie palce i obróciłasię ku Damjohnowi.- Zrób, co ci kazał - warknął Damjohn, wskazując mnie ręką.- Wykończ go.Oczywiście wiedział doskonałe, że nic z tego nie będzie, ale przez całe życie rzucałwyzwanie naturalnemu, niezłomnemu porządkowi rzeczy.Próba blefu nic nie kosztuje, nicnie można na niej stracić.Tyle że tym razem stracił.Rozległ się dzwięk przypominającydarcie jedwabiu i Damjohn stracił wyraz wzgardliwej wyższości, zdumiewająco dużo krwioraz coś, co wyglądało na spory kawałek jelita.I znów zdawało się, że Juliet nawet niedrgnęła.Zlizała z grzbietu dłoni odrobinę krwi i zaśmiała się gardłowo, z satysfakcją.Damjohn tymczasem runął ciężko na kanapę, z jękiem nieprzyjemnego zaskoczenia.W ciszy głośno zabrzmiał tupot stóp w ciężkich butach.To Arnold Aasica próbowałuciec.Pozostali goście wyciągnęli broń - odpowiednio nóż i pistolet - ale Juliet przeszłamiędzy nimi, machając rękami w prawo i w lewo, i runęli na ziemię w kałużach krwi.Arnoldmiał szczęście, że gdy go dopadła, patrzył w drugą stronę.Tak bardzo skupił się na próbieotwarcia drzwi, że jej nie zauważył, i jego śmierć - Juliet pchnęła go w i przez grodz - musiałabyć litościwie szybka.Potem zaś Juliet odwróciła się z powrotem, patrząc na Damjohna, i wyraz jej twarzypowiedział mi wszystko, co musiałem wiedzieć.Pozostawienie go przy życiu nie byłokwestią niedbałości, przypadku bądz kaprysu: zamierzała zająć się nim dłużej.Uśmiechnęłasię mrocznie, wyczekująco.Resztką siły woli, która mi została, pokuśtykałem do Rosy, stanąłem przed nią iosłoniłem własnym ciałem.Sam także zamknąłem oczy.Zostać pochwyconym w sam środekrytuału godowo-jedzeniowego Juliet to jedno, ale oglądać go to coś zupełnie innego.Jęki iszlochy Damjohna rozbrzmiewały bardzo długo, w końcu zagłuszyły je westchnieniasatysfakcji Juliet.Kiedy w kabinie znów zapadła cisza, wyprostowałem się.Zdrowe oko Rosywpatrywało się w moje, błagalnie, ze zgrozą.Powoli, nie odwracając się i nie patrząc naJuliet, zacząłem rozwiązywać knebel.Nie było to łatwe zadanie, ktoś z całych sił zacisnąłwęzły i w żaden sposób nie mogłem ich rozluznić.W dodatku byłem tak sztywny i spięty, że ledwie mogłem poruszać dłońmi - a rana w ramieniu co chwila posyłała wzdłuż lewej rękifale męczarni, od których spazmatycznie wykrzywiały mi się palce.Czułem mrowienie skóry na plecach.W każdej chwili spodziewałem się dotknięciaJuliet.Oczekiwałem, że mnie chwyci i obróci.Zakładając, że upodobania miała choć trochękonserwatywne, liczyłem na to, że zdążę umożliwić Rosie ucieczkę, podczas gdy sukkubbędzie mnie pożerać.Nic z tego.- Spójrz na mnie - wymruczała Juliet.Z ogromną niechęcią odwróciłem się.Stała dokładnie w miejscu, gdzie padł Damjohn.Ciała Gabe'a, Arnolda i pozostałych dwóch mięśniaków wciąż leżały tam gdzie przedtem, alepo Damjohnie nie został nawet ślad.- Uwolniłeś mnie.- Jej głos zabrzmiał lodowato.Gestem wskazałem pieczęć na piersi i wzruszyłem ramionami z przepraszającą miną.Serce na zmianę waliło mi szaleńczo i stawało, niczym telegraf.Juliet przyjrzała sięnakreślonemu na skórze pentagramowi, jakby do tej pory pamiętała o jego istnieniu.Potemprzesunęła przede mną ręką - jeden szybki gest w powietrzu - i okowy nałożone przezMcClennana opadły ze mnie, jakby nigdy nie istniały.Zorientowałem się natychmiast, bousłyszałem własny, ochrypły oddech.- Krępowanie i uwalnianie.- Twarz Juliet skrzywiła się w niemal fizycznymniesmaku.- To gry, w które grają mężczyzni.A ty śmiałeś mnie w nie wciągnąć.Nie miałem pojęcia co odpowiedzieć, mogłem jedynie znów wzruszyć ramionami.Jejwładza nade mną wcale nie zmalała, a porażająca nagość nadal sprawiała, że z trudemzbierałem myśli.Juliet spojrzała na Rosę, która wpatrywała się w nią jak zahipnotyzowana.Knebel wciąż tkwił w ustach, dopiero w połowie zdołałem go rozwiązać.Rosa jęknęłarozpaczliwie, błagając - nie wiem kogo: mnie, Juliet czy Boga?- Co chciałeś zrobić z tą kobietą? - spytał sukkub po długiej chwili ciszy.Zmusiłem się, by przemówić, głos załamał mi się upiornie.- Zamierzałem ją rozwiązać, a potem zabrać do siostry.Juliet zastanawiała się chwilę,jej twarz przypominała twardą maskę.- Tej drugiej skrępowanej? Pod ziemią?- Tak, do niej - zgodziłem się.- Chciałem, żeby jeszcze raz się zobaczyły.Możepożegnały [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •