[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tata prawie się uśmiechnął, ale nagle zauważył minę Barneya. Po prostu się niepokoję, kiedy chodzisz gdzieś sam.Ale jakoś się nie niepokoił, kiedy zostawiał go samego przez dwa wieczory wtygodniu.Okej, to było nie fair.To Barney stanowczo nie życzył sobie opiekunki w domu i urządzał straszne awantury przy tych paru okazjach  teraz już latatemu  kiedy tata kogoś zatrudnił.Opiekunki po prostu nie rozumiały, jaktrzeba robić pewne rzeczy.Opiekunki przesuwały przedmioty.Opiekunkiwchodziły do jego pokoju, kiedy pracował, i zadawały wścibskie pytania.Opiekunki.tak, tak, tata wreszcie zrozumiał, o co chodzi, i bardzo długo poprostu w ogóle nie wychodził z domu.Dopiero parę miesięcy temu uznał, żemożna go bezpiecznie zostawić samego. Nie patrz na mnie takim złym wzrokiem, Barney. Nie patrzę  odparł Barney, chociaż wiedział, że patrzył.Potem tostwyskoczył z opiekacza i tata zaczął smarować go masłem, miodem i syropem.Kiedy był tym zajęty, Barney sięgnął po pilota, całkiem ściszył dzwięk i zmieniłkanał. Nie otworzyłbyś drzwi, prawda?  spytał nagle tata, podając mu tost.Gdyby ktoś zapukał, kiedy mnie nie ma.Zadzwoniłbyś do mnie. Jasne  odpowiedział Barney z pełnymi ustami.W telewizji trzejmężczyzni w kąpielówkach, żółtych czepkach i goglach wchodzili do trzechwanien.Jedna pełna była curry z kurczaka, druga sosu sojowego a trzecia sokuz czarnej porzeczki.Był to eksperyment, mający wyłonić najbardziej plamiącypokarm Wielkiej Brytanii. Na pewno nie chcesz, żebym ci zorganizował kogoś do towarzystwa?Możemy ci znalezć kogoś, kto ci się spodoba.Może jakiś starszy chłopak? Naprzykład Jorge?Mężczyzni w telewizji myli się gąbkami.Fuj! Barney! Co? Możemy jeszcze raz przemyśleć kwestię opieki?  powiedział tata tonem,który jasno wskazywał, że nie pyta po raz pierwszy. Na wtorki i czwartki,kiedy pracuję do pózna. 13Mike, proszę cię.Patolog, doktor Michael Kaytes, odwrócił się, zaskoczony.Właśnie miałwłączyć iPlayera w kącie prosektorium.Przy rozcinaniu ciał i wyjmowaniunarządów wewnętrznych lubił słuchać Beethovena.Dana była przekonana, żerobił to wyłącznie dla efektu.Zwykle jej to nie przeszkadzało.Zwykle. Przepraszam  powiedziała, doskonale wiedząc, że zupełnie nie maprzepraszającej miny, ale miała to gdzieś. Nie wiem, czy zniosę muzykę.Nietym razem.Kaytes powoli skinął głową. Jak sobie życzysz. Wrócił do dwóch wózków stojących na środku sali, naktórych pod niebieską folią leżały ciała Jasona i Joshui Barlowów.Danawiedziała, że Stenning i Anderson wymieniają za jej plecami zażenowanespojrzenia.No cóż, trudno.To było dwóch dziesięcioletnich chłopców i jeśliktokolwiek potrafił podchodzić do tego z zawodową znieczulicą, to chyba niechciała go w zespole.Jezu, musiała się uspokoić.Patrzyła z zaciśniętymi zębami, jak Kaytes i jego młody technik, Troy,zdejmują foliowe płachty.Kaytes był wysokim mężczyzną o sklepionej piersi, zszopą gęstych, siwych włosów.Oczy miał jasnoniebieskie.Przy nim chudy,drobny, bezbarwny Troy wyglądał jak niedożywiony nastolatek.Wózki były opisane, by było wiadomo, który z blizniaków jest który.Tedrobne twarze musiały być takie urocze, takie zadziorne za życia. Od razu się do tego zabraliśmy  powiedział Kaytes. Pomyślałem, żebędziesz chciała znać fakty jak najszybciej. Dziękuję  odparła Dana. To ten sam morderca?Kaytes kiwnął głową. Niemal na pewno  stwierdził. Ta sama przyczyna śmierci: masywnekrwawienie w wyniku przecięcia tętnicy szyjnej.%7ładen z chłopców nie byłwykorzystany seksualnie, nie ma śladów przedłużającego się czy brutalnegoużycia siły fizycznej. Jesteś pewien?  spytał Anderson.Kaytes skinął głowa. Brakuje włosów na nadgarstkach i kostkach, co świadczy, że były oklejonemocną taśmą  ciągnął. Kilka zasinień, które wskazywałyby na szamotaniesię, najświeższe są te po lewej stronie ciała Joshui.Kaytes stanął po drugiej stronie wózka, naprzeciw trójki policjantów, isięgnął ponad ciałem.Zawisł nad drobnym, chudym dzieckiem.  Widzicie?  powiedział. Jeden siniec na lewym udzie, kilka mniejszychna łydce.I jeden tu, na barku.Wszystkie mają najwyżej dzień.Gdybym miałzgadywać, co mu się stało, powiedziałbym, że wczoraj upadł na lewy bok.Dana skinęła głową.Wczoraj Joshua był uwięziony już niemal od dwóch dni.Na pewno był przerażony, ale wola życia, wola ucieczki za wszelką cenęmusiała być w nim silna. Tak jak dwie wcześniejsze ofiary  kontynuował Kaytes  obydwajchłopcy mają liczne drewniane drzazgi na łopatkach i z tyłu ramion, co bywskazywało, że byli unieruchomieni na jakiejś drewnianej ławie czy stole nakozłach.Te dzieci były skrępowane przez dwa dni.Wierciły się i wiły, próbując sięuwolnić, i w którymś momencie Joshua prawdopodobnie przewrócił stół iwylądował na lewym boku. Ich ostatni posiłek składał się z chipsów i jakiegoś czekoladowegobatonika  powiedział Kaytes. Jedli jakieś dwie godziny przed śmiercią.Iznów, zawartość żołądka podobna jak w przypadku dwóch poprzednich ofiar.Ten, kto ich trzymał, nie jest fanem zdrowej żywności.Kobieta karmiłaby ich, jak należy, prawda? Dana poczuła, że jej przekonaniechwieje się.Z drugiej strony, czy ktoś przejmowałby się witaminami, wiedząc,że niedługo poderżnie tym dzieciom gardła? To samo narzędzie zbrodni?  spytał Anderson. Tak jak w dwóch poprzednich przypadkach, ci dwaj zostali zabici jakimśostrym nożem o gładkim ostrzu, osiemnaście do dwudziestu pięciu centymetrówdługości.Poza tym trudno powiedzieć cokolwiek więcej.Ale dobrze, że o tymwspominasz.Bo pod jednym względem ci chłopcy, a przynajmniej Jason, różnisię od poprzedników.Podejdzcie tutaj.Zbliżył się do stołu i położył dłoń w gumowej rękawiczce na czole Jasona.Kiedy odchylił głowę chłopca do tyłu, Troy skierował lampę wprost na ranę naszyi. Sfotografujemy to i powiększymy, żeby było wyrazniejsze, ale na razie,widzicie?  Kaytes przeciągnął palcem tuż przy krawędzi rany.Jakiś milimetrponiżej widać było cienką, różową kreskę. To jest drugie cięcie?  spytała Dana. Dokładnie tak  odparł. I choć jest bardzo niewyrazne, jesteśmypraktycznie pewni, że jest i trzecie. Czyżby się wahał?  Dana przyjrzała się ranie.Kaytes pokręcił głową. Nie.Te dwa nacięcia powstały wcześniej.Zaczęły się już goić. Dana wyprostowała się, spojrzała na Andersona, potem na Stenninga. Do cholery, co on robi? wiczy?  spytał Anderson. Tak szczerze mówiąc, już na ciele Ryana widzieliśmy coś, co dało nam domyślenia  powiedział Kaytes. Tyle że nie było dość wyrazne, żeby wyciągaćjakiekolwiek wnioski.Ale wygląda na to, że wasz sprawca zaczyna robićnacięcia na szyjach ofiar jakiś czas przed ich uśmierceniem.Oczywiście ranki sąo wiele mniejsze, bo inaczej chłopcy by się wykrwawili.Nacina ich, a potempozwala ranie się zagoić. A pózniej tnie ich znowu  dodała Dana.Zapadło milczenie; wszyscy w sali zastanawiali się, co to może oznaczać. Coś jeszcze, Mike?  spytała Dana po chwili [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl