[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Temperatura wzrastałaniebezpiecznie, podgrzewając dynamit moich uczuć& zaraz eksploduję na tysiące złości i nawetpo kodzie genetycznym mnie nie zidentyfikują. CHRYSTE PANIE! Szymon! Miałeś wypadek?!  Meg podbiegła do mnie.Nawet nie słyszałem jakpodjechała. Stało ci się coś?!  Uklęknęła i zaczęła gładzić mnie po oszpeconej wrażeniamitwarzy. W głowę  westchnąłem ciężko, czując jak z sykiem gaśnie lont zaminowanegoumysłu. Zawiez mnie do najbliższego zakładu psychiatrycznego i zostaw tam. Zamknąłemoczy, czując rozpacz i poniżający wstyd. Szymon, jesteś zdenerwowany& uspokój się.Tak nie można. Meggie, ja już nie mogę.Wariuję, tracę siły i chęci.To wszystko mnie przerasta&cela me depasse.Meg, jak mam sobie z tym poradzić? Jak wrócić do życia? Powiedz, jakporadziłaś sobie ze śmiercią rodziców? Byłaś przecież jeszcze dzieckiem. Cierpiałam okrutnie. Usiadła obok mnie. Tęskniłam za nimi tak bardzo, że niemogłam sobie nigdzie znalezć miejsca.Rozmawiałam z nimi jak zawsze, jakby byli obok.Jakwtedy, kiedy mama gotowała obiad, a ojciec biegał po farmie.Chodziłam po jego śladachi mówiłam do niego& i słyszałam, jak mi odpowiada.Wchodziłam wieczorem do sypialnimamy, siadałam przy pustym łóżku i opowiadałam jej, co się wydarzyło dzisiaj.Dziadek i Melmyśleli, że zwariowałam.Ale ja tego potrzebowałam, to łagodziło moją stratę, moje cierpienie&wmawiałam sobie, że cały czas są obok mnie, że nic się nie stało, że odeszli tylko fizycznie,a duszą i sercem są przy mnie.Kazałam nawet układać na stole nakrycia dla nich.Teraz,z perspektywy lat, uważam to za szaleństwo, ale wtedy było mi to potrzebne.Wszystko byłobyprostsze, gdyby był blisko psycholog, z pewnością poddałabym się terapii, ale nie było i zdanabyłam tylko na siebie& i nie wiedziałam, co robić  westchnęła przez łzy. Miałem częstochwile szaleństwa, w których miotałam się jak wściekła.Uciekałam w busz i walczyłam z bólem,z cierpieniem& tak jak ty teraz.Po kilka dni spędzałam pod gołym niebem, szukając odpowiedzina pytanie, dlaczego to właśnie mnie spotkało? Nie mogłam tego zrozumieć, nie mogłam sięz tym pogodzić.Wielokrotnie chciałam szarpnąć się na swoje życie, chciałam do nich dołączyć,skończyć swoje męki, ale nie miałam odwagi.Wiedziałam, że życie, pomimo tego, co mniespotkało, jest piękne i cenne.Dziadek kiedyś powiedział mi bardzo mądre słowa& ponoć wypowiedziane przez Napoleona Bonaparte& cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć.Botak naprawdę to nawet w największym cierpieniu kocha się życie.A to cierpienie hartujeczłowieka, zmienia go w twardy głaz, którego potem nic nie jest w stanie rozbić.Kiedynauczymy się żyć z własnym bólem, kiedy pogodzimy się z nim i zrozumiemy go, bardziejdoceniamy życie, odnajdujemy i rozumiemy szczęście& i w pełni cieszymy się brakiem złychchwil.Ciężkie przeżycia uczą człowieka odróżniać rzeczy istotne od nieistotnych. Grochowełzy kapały jej na sukienkę.Chwyciłem ją za rękę, nie chcąc drażnić jej słowami, które w żadensposób nie mogły oddać jej bólu. Nie pamiętam, kiedy przestałam, ale z pewnością nienosiłam już warkoczy.Kilka lat pózniej pojechałam na studia do Brisbane.Ale ich nieskończyłam, bo umarł dziadek i musiałam zająć się rodzinnym interesem.Chciałam, aby trud,który włożyli moi ukochani w farmę, nie poszedł na marne.Chciałam, aby patrzyli na mniez nieba i radowali się, że tak dobrze mi idzie.W tej pracy odnalazłam sens i treść życia. Jestem głupcem  wyszeptałem, zrozumiawszy, że ta kobieta przeszła w życiunajcięższe chwile i nie poddała się, a wręcz przeciwnie  nabrała optymizmu i wiary w szczęście.A ja przeżyłem rozwód i taplam się we łzach rozpaczy, jak mięczak. Po śmierci rodziców obiecałam sobie, że nigdy nie będę się przejmowaćprzyziemnymi problemami typu nieszczęśliwa miłość, zdrady czy inne błahostki.Wierz mi,Szymonie, że śmierć uzmysławia nam, jak płytkie i banalne były dotychczasowe problemy.Rozumiemy, że głupotą było kurczowe trzymanie się ich i pogrążanie w smutku.Wtedy zdajemysobie sprawę, że nie można wyolbrzymiać własnych problemów, że grzechem jest myśleć, iżspotkały nas największe nieszczęścia.A każdy cierpiący człowiek tak myśli.Dwa razy takmyślałam& Trzeciego razu już nie było; gdy umarł dziadek, przyjęłam to ze spokojem.Tłumaczyłam sobie, że był stary i przeżył życie, choć wiedziałam, że na podróż w wiekuistośćbył jeszcze za młody.A gdy Max odchodził, zamiast histerii lub wybuchu rozpaczy spakowałammu dwie walizki i podałam dłoń z uśmiechem, choć serce drżało, pogrążone w bólu.RichardCarlton, autor książki Nie zadręczaj się drobiazgami w miłości, którą wtedy czytałamkilkakrotnie, pisał, że bardzo często tylko od nas zależy, czy będziemy rozdmuchiwać jakiśproblem, czy też machniemy na niego ręką, uświadomiwszy sobie, że nie ma o co kruszyć kopii [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •