[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kocham cię, Cressido.I kocham to dziecko.Mówił stłumionym głosem, z głową opuszczoną na piersi.Słowa te miały tyle znaczyć, ale teraz,pośród gniewu i strachu, wydawały się niewystarczające.Nie mogła tego przyjąć, nie wobec Polly, nie teraz.To nie miłość.- Jeśli ty nie wyjdziesz, ja to zrobię.- Wyminęła ich, nie zwracając uwagi na błagania, zerwała swe-ter z wieszaka w przedpokoju i wybiegła, trzaskając drzwiami.Elliot także zapragnął uciec, a Polly go niezatrzymywała.Kilka godzin pózniej Polly nadal siedziała w kuchni i czekała, kiedy Cressida - już spokojna - wró-ciła do domu.Powiedziała, że spacerowała po okolicy.Uśmiechnęła się lekko na wspomnienie własnejgłupoty.Zapomniała zabrać portmonetkę, więc musiała wrócić na herbatę.- Chyba po prostu nie jestem dobra w gwałtownym wybieganiu z mieszkania.- Dziwne, zważywszy, że to popisowy numer twojego ojca.- Polly przytuliła ją.- Przepraszam, mamo.Jeszcze raz.Czy kiedykolwiek przestanę to mówić?- Mam wielką nadzieję.Cressida uśmiechnęła się ponownie.- To był jednak trochę szok, Cress.- Cóż za niezwykła powściągliwość.- Wiem, że powinnam była ci powiedzieć.Ale rozumiesz, czemu tego nie zrobiłam?- Problem jednak nie zniknąłby sam, kochanie, tak jak dziecko.Chyba nie zamierzałaś bez końcaudawać, że to Joe?- Nigdy nie twierdziłam, że to on.Po prostu pozwoliłam ci w to wierzyć.Wydawało mi się to naj-lepszym rozwiązaniem.- Nie dla Joego.- Joe wie o wszystkim - napisałam do niego.Wie, że jestem w ciąży, i że dziecko nie jest jego.Nig-dy nie sypiałam z Joem, mamo.Polly roześmiała się słabo.Przynajmniej w tym się nie pomyliła.- Słuchaj, kochanie, nie zamierzam prawić ci morałów z powodu Elliota.RLT - Mamo, wiem, że on jest żonaty i że to zle.Nigdy, nawet za milion lat, nie pomyślałabym, że je-stem zdolna sypiać z czyimś mężem, ale.- urwała.Nawet w wieku dwudziestu lat znała już wszystkieoklepane argumenty.Clare go nie rozumiała.Został z nią z litości.Nie godzi się opowiadać w ten sposób oniej i Elliocie.Wszystko brzmiało trywialnie i obrzydliwie.Było inaczej: oboje o tym wiedzieli.I chybanawet nie chciała tłumaczyć tego matce.To należało do nich.- Daj spokój, wszystko w porządku, naprawdę.Po prostu.- Polly wzięła dłoń Cressidy i przycisnę-ła ją do serca -.nie możesz wymagać, żeby zataił coś takiego przed Clare.Cokolwiek by się między nimidziało, nadal jest jego żoną.Musiał jej powiedzieć.Nie powinnaś być na niego zła.Cressida była zdumiona.To była ostatnia rzecz, jaką spodziewała się usłyszeć od matki.- Czy ty chcesz go bronić?- On nie potrzebuje mojej obrony ani mojego ataku.To dorosły człowiek, w bardzo trudnym poło-żeniu.I uważam, że uczciwie stara się znalezć najlepsze wyjście.Myślę, że powinnaś to zrozumieć.Cressida przytaknęła.- Ciąża oznacza, że będziesz musiała dorosnąć na wiele sposobów, kochanie.Czy wiesz, co mam namyśli?Cressida pomyślała, że chyba wie.ElliotNa progu ujrzał Cressidę.Miał nadzieję, że to ona.Otworzył drzwi na oścież i stanął z rękamiopuszczonymi wzdłuż ciała.Podeszła bliżej i objął ją.Nie mówili ani słowa.Podniosła głowę, spojrzałamu w twarz i powiedziała:- Przepraszam.- Ja też przepraszam.Nie wiedzieli, co mówić dalej.Oboje odezwali się jednocześnie:- Miałem już dosyć.- Miałeś rację, ona musiała się dowiedzieć.Roześmiali się nerwowo.Cressida machnęła ręką.- Wystarczy.Stało się.Nie ma sensu bez końca się o to wykłócać.Elliotowi ulżyło.- Chcesz herbaty?- Jasne.Usiadła przy stole w kuchni, zakładając ramiona na brzuchu.Elliot uznał, że wygląda oszałamiają-co.Dziwiło go, że niektórym mężczyznom nie podobały się ich żony w ciąży.Postrzegał ją teraz nowymioczami.Pozostała pociągająca i ciepła, zachowała wszystkie swoje dawne cechy, ale coś przybyło.Terazprzybrała zatroskany wyraz twarzy.- Jak ci poszło? - zapytała.- Niezbyt dobrze.Ale tego się spodziewałem.RLT - Tu musi być dla niej okropne.- Tak, ale chyba nie chciałaby mnie z powrotem.Dla niej to też się skończyło.- Naprawdę? - Cressida zastanowiła się przez chwilę, czy przypadkiem nie próbuje chronić.- Tak sądzę.- A jednak, nawet jeśli postanowiła, że powinniście się rozstać, to chyba ostatnia rzecz, jaką spo-dziewała się usłyszeć.- Prawdopodobnie.- Elliot czuł się skrępowany, mówiąc o Clare.Nie był w stanie teraz o niej my-śleć.Wiedział, że to egoistyczne, ale mówiąc jej o dziecku, zamknął jakieś drzwi.Zawsze będzie mu bliska- tak się chyba mówiło? - wierzył w to szczerze, ale zakończył pewien etap i chciał pójść naprzód.Chciałrozmawiać o przyszłości z tą piękną dziewczyną przy kuchennym stole, noszącą jego dziecko.Nigdy nie rozmawiali o wspólnych planach, odkąd mu powiedziała.Może zawsze była między nimiClare, a może obawiał się tej rozmowy.- Czy możemy porozmawiać o nas? - zapytał.- O czym konkretnie?- Czy to nie oczywiste? Za kilka miesięcy urodzisz nasze dziecko, a właściwie w ogóle nie porusza-liśmy tego tematu.W porządku, przez pewien czas trzymaliśmy to w tajemnicy, może przez to było to ta-kie trudne, ale teraz wszystko się zmieniło.Nie sądzisz, że powinniśmy się zastanowić, co zrobimy?- Nie wiem, o co ci chodzi.Zdenerwowanie Elliota rosło.Czy specjalnie udaje bezmyślność?- To nasze dziecko.- Oczywiście - skinęła Cressida.Nie pozostało mu nic innego, jak bezpośredni atak.- Chciałbym, żebyśmy wychowywali je razem.%7łebyśmy byli rodziną.Wiem, że nadal jestem mę-żem Clare, a dziecko się jeszcze nawet nie urodziło, ale chciałbym myśleć, że kiedyś, w przyszłości, bę-dziemy razem i może się pobierzemy.Chryste.Poszło gładko.Przed oczami miał sugestywne wspomnienie pierwszych oświadczyn.Miałdwadzieścia jeden lat i pożyczył pieniądze od swojej mamy, żeby zaprosićClare do wykwintnej restauracji.Większość limitu na koncie wydał na pierścionek: dziewięciokara-towe złoto z prostokątnym szmaragdem, otoczonym dwoma małymi brylancikami.Powiedział jej, że po-winni uczcić dyplomy.Zamierzał oświadczyć się zaraz po kolacji, lecz nerwy miał napięte do ostateczno-ści i bał się, że zwymiotuje, jeśli tego z siebie nie wyrzuci.Zapytał ją, jeszcze zanim pojawiły się przy-stawki.Ukląkł na jedno kolano obok stołu i tak dalej.Clare błyszczały oczy i musiała zasłonić twarz, żebypowstrzymać łzy.Powiedziała  tak", przerywając mu w pół słowa, i kucnęła obok na podłodze, żeby goobjąć.Okazało się, że było to mądre posunięcie, ponieważ dostali od restauracji butelkę szampana gratis.Rzecz w tym, że nie brał pod uwagę odmowy.Nie pytałby, gdyby nie miał absolutnej pewności.RLT Z Cressidą było zupełnie inaczej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •