[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niewierzę, że nie ma pan gotowej listy ludzi, którzy chcieliby zobaczyć, jak pancierpi.A myślę tylko o pańskiej najbliższej rodzinie.Och, jak on mnie nienawidził.Widziałam to w jego małych, złośliwychoczkach.Sprawiło mi to przyjemność.Jego uczucie było odwzajemnione.- %7łądam numeru pani licencji - powiedział napiętym głosem.- Mam zamiarjutro donieść na panią odpowiednim władzom.- W takim razie byłabym głupia, podając panu mój numer, nieprawdaż? -powiedziałam, zapisując na kartce kolejny telefon.Od ostatniego kasowaniazapisało się ich w pamięci telefonu dziewiętnaście.- Poza tym sądzę, że w pań-skiej sytuacji nie powinien pan składać na mnie żadnej skargi.Wiem o panuzbyt wiele rzeczy, których nie chciałby pan przeczytać w gazecie.- Czy pani mnie straszy?- Zawsze mnie dziwi, że ludzie uważają za konieczne zadać to pytanie.Czyjest pan komuś winny pieniądze?- Nie.- Czy jest pan hazardzistą?- Nie!167 - Czy zna pan człowieka o nazwisku Van Zandt?- Nie.Kto to taki?- Czy to pan znalazł Erin pracę u Dona Jade a?Zanotowałam ostatni z zachowanych w telefonie numerów i popatrzyłam naBruce a Seabrighta.- A co to ma za znaczenie? - zapytał.- Zrobił to pan?Znów wydał się zdenerwowany.Przesunął stojące na biurku pudełko na cy-gara o pół milimetra.- Byłby to ciekawy zbieg okoliczności, gdyby Erin dostała pracę u trenerapracującego dla klienta, któremu pan właśnie sprzedał bardzo drogą posiadłość.- A jaki to ma z czymkolwiek związek? - zapytał.- Możliwe, że wspomniałem,że szuka pracy przy koniach.I co z tego?Potrząsnęłam głową, wydarłam z notatnika kartkę z numerami i wstałam.Popatrzyłam na Krystal, która nadal siedziała skulona w skórzanym fotelu, zpustką w szklistych oczach, zamknięta w swym prywatnym piekle.Chciałamzapytać, ile to wszystko było dla niej teraz warte - dom, ubrania, samochód,pieniądze - lecz cierpiała wystarczająco i bez oskarżeń o sprzedanie własnegodziecka.Podałam jej wizytówkę z moim numerem, drugą położyłam na biurku.- Sprawdzę te numery i zobaczę, czego uda mi się dowiedzieć - powiedzia-łam.- Proszę zadzwonić do mnie niezwłocznie, jeśli porywacz się odezwie.Zro-bię, co w mojej mocy, ale uważam, że powinni państwo skontaktować się z wy-działem śledczym biura szeryfa i poprosić o rozmowę z oficerem Jamesem Lan-drym.- Ale powiedzieli  żadnej policji - powiedział Seabright.Nieco zbyt chętniezgadzał się z tym żądaniem.- Cywilne ubranie, cywilny samochód i nikt się nie dowie, że to nie świadekJehowy.Seabright znów się zaperzył.- Nikt nie będzie mówił mojej rodzinie, co ma robić.- Nie? Cóż, wbrew pańskiemu wygórowanemu mniemaniu najwidoczniej niejest pan osobą, która umie podejmować właściwe decyzje - odparłam.- Potrze-buje pan profesjonalnej pomocy.A jeśli nie chce się pan zgodzić na nią dobro-wolnie, to wepchnę ją panu do gardła.168 XIXO drugiej trzydzieści w nocy Bruce Seabright wciąż nie mógł zasnąć.Nawetnie próbował.Nie miał najmniejszej ochoty dzielić dziś łóżka z Krystal, mimo żespała nieprzytomnie.Był zbyt podniecony, by móc zasnąć, nie mógł nawet usie-dzieć w miejscu.Przez godzinę porządkował swój gabinet, ścierał odciski pal-ców z mebli, wycierał do czysta każdą rzecz na biurku, czyścił słuchawkę telefo-nu lizolem.Jego sanktuarium zostało zbezczeszczone.Krystal weszła tu bez jego wiedzy i szperała po biurku, pomimo że mówił jejwyraznie, by nigdy tego nie robiła.To on zawsze rozdzielał pocztę.Molly też tuprzyszła i zabrała taśmę.Spodziewał się po nich czegoś więcej.Zawód był gorz-ki.Porządek jego świata został naruszony, a teraz jeszcze ta suka, prywatnydetektyw, chce mu odebrać kontrolę.Nie zgodzi się na to.Dowie się, dla kogopracuje, i sprawi, że już nigdy nie znajdzie roboty.Chodził po pokoju w tę i z powrotem, wciągając zapach olejku cytrusowego iśrodka odkażającego.Nie powinien był żenić się z Krystal.To był błąd.Wiedział, że jej starsza cór-ka w końcu zacznie sprawiać kłopoty - i teraz proszę, spełniły się jego obawy.Otworzył szafkę z telewizorem, wziął z półki kasetę, wsunął do magnetowidui nacisnął guzik  play.Erin goła, przykuta do łóżka, stara się ukryć swą nagość.- Patrz w kamerę, suko.Powiedz swoją kwestię.Erin potrząsa głową, wciąż pochylona.- Mów! Chcesz, żebym ci pomógł?Erin znów potrząsa głową, podnosi się i patrzy w kamerę.- Pomóż mi.Bruce wyciągnął kasetę i włożył ją z powrotem do kartonowego opakowania.Podszedł do małego sejfu ukrytego w ścianie za rzędem książek na temat prawahandlu nieruchomościami.Otworzył go, włożył kasetę i zamknął.Nikt inny niezobaczy tej taśmy.Taka była jego decyzja.Był najlepiej przygotowany do jejpodjęcia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •